Samochody elektryczne są stosunkowo młodym "wynalazkiem". Choć pierwsze auta napędzane prądem pojawiły się jeszcze w XIX wieku, daleko im było do doskonałości. Przez lata koncerny rozwijały motoryzację paliwową, nie bardzo przejmując się tym, co będzie później. Dziś nie tylko konsumenci ale i producenci są bardziej świadomi tego, jaki wpływ mamy na środowisko i naszą planetę. A motoryzacja ma w tej kwestii duże znaczenie.
Popularność samochodów elektrycznych rosła wykładniczo. Na początku mieliśmy jeden, może dwa modele z napędem elektrycznym, na które większość kierowców patrzyła z niechęcią, a mniejszość - z zaciekawieniem. Nikt nie wierzył, że małe samochodziki z zasięgiem rzędu 100-150 kilometrów zawojują świat. I nie zawojowały. Rozwinęły się do tego stopnia, że dziś patrzymy na nie zupełnie inaczej, a w świecie motoryzacji od kilku lat nie ma miesiąca, w którym jakiś producent nie pochwaliłby się planami nowego elektrycznego modelu, nowych akumulatorów czy jeszcze szybszym sposobem ładowania.
Volkswagen ID.4 fot. Volkswagen
Wokół samochodów elektrycznych narosło wiele mitów, które choć miały w sobie ziarno prawdy dekadę temu, dziś są tylko wspomnieniem. Jedna z takich teorii głosi, że samochód elektryczny nie może być jednym autem w gospodarstwie domowym. A dlaczego nie? Współczesne samochody elektryczne to nie tylko małe "mieszczuchy" z wtyczką, ale też wygodne kompakty, przestronne crossovery, prestiżowe limuzyny a nawet praktyczne SUV-y z napędem na cztery koła. Potwierdzają to też liczby - 32 proc. badanych przyznało, że samochód elektryczny jest ich jedynym autem w gospodarstwie domowym.
Zasięg? Dziś zasięg na poziomie 400-500 kilometrów nie jest niczym nadzwyczajnym. Większość samochodów spalinowych przejeżdża porównywalny, bądź nawet krótszy dystans na pełnym zbiorniku konwencjonalnego paliwa. Ładowanie? Superszybkie ładowarki o mocy 100-150 kW są w stanie uzupełnić akumulatory samochodu elektrycznego w 20-30 minut. To gdzie te ograniczenia?
Volkswagen ID.3 fot. Volkswagen
Badanie EV Klub Polska zrealizowane we współpracy z marką Volkswagen i InsightOut Lab potwierdza, że kierowcy coraz mniej "boją się" tych wyimaginowanych mitów dotyczących elektromobilności. Aż 38 proc. właścicieli samochodów elektrycznych, którzy wzięli udział w badaniu, mieszka w blokach. Zatem teoria, że samochód elektryczny ma sens tylko w domu jednorodzinnym też upada. Zwłaszcza, że wielu deweloperów już na etapie projektowania nowych bloków uwzględnia miejsca parkingowe z dostępem do ładowarek.
Mimo, że z założenia głównym źródłem ładowania akumulatorów jest własne gniazdko lub domowy Wallbox, wielu kierowców nieco inaczej podchodzi do kwestii ładowania. Co czwarty ankietowany (24 proc.) nie ma możliwości ładowania swojego auta w miejscu zamieszkania i ładuje je w pracy lub na publicznych ładowarkach. A tych jest całkiem sporo. Według danych PSPA pod koniec marca 2021 r. w Polsce było dostępnych 1425 ogólnodostępnych stacji ładowania samochodów elektrycznych (2780 punktów), a liczba ta rośnie niemal z tygodnia na tydzień.
Wielu kierowców samochodów spalinowych obawia się napędu elektrycznego. Jednak statystyki nie kłamią - aż 97 proc. właścicieli samochodów elektrycznych nie zamieniłoby ich na auta spalinowe. Elektryfikacja XXI wieku jest na tyle zaawansowana, że korzystanie z takiego źródła napędu nie wiąże się niemal z żadnymi ograniczeniami. Naładować akumulatory możemy niemalże wszędzie, korzystając z ładowarki o odpowiednio dużej mocy zajmie nam to niespełna pół godziny, a duży zasięg umożliwi nawet daleką podróż. Samochody elektryczne wjechały na rynek motoryzacyjny spokojnie, ale aktualnie są najdynamiczniej rosnącym segmentem samochodów osobowych. Wzrost ten dodatkowo spotęgowało pojawienie się elektrycznych SUV-ów - najpopularniejszego typu nadwozia ostatnich lat. Można więc powiedzieć, że elektryfikacja to swego rodzaju bilet w jedną stronę. Nie dlatego, że powrotu nie ma, ale dlatego, że powrotu nikt nie chce.
Ładowanie samochodu fot. Volkswagen